poniedziałek, 25 stycznia 2016

Rozdział 2

Cała w nerwach stałam na chodniku, czekając na taxi. Nerwowo spoglądałam co minutę, na zegarek w telefonie. On nie może tego zrobić. Wie, że ja tego nie potrzebuję. — Pomyślałam, patrząc w szare niebo i ruszając nogą. — Prosiłam go. Po jaką cholerę on to robi?! Nagle przyjechała taksówka i jak opętana wpadłam do niej, wykrzykując adres mojego domu. Facet spojrzał się na mnie dziwie, ale ruszył.
— Widać, że się pani śpieszy —  odezwał się mężczyzna przerywając ciszę, w czasie której próbowałam coś wymyślić.
— Co się pan tak przygląda? — Skierowałam na niego swój wzrok żmii. — Jedź pan, a nie na pogawędki się zebrało.
Mężczyzna nic nie odpowiedział, tylko spiorunował mnie spojrzeniem, ale w końcu ruszył. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu, ale jak na złość ciągle trafialiśmy na czerwone światło. Podróż dłużyła mi się niemiłosiernie, a ja myślałam, że wybuchnę, jak zaraz nie zobaczę Williama z Lilii.
Gdy tylko podjechaliśmy pod dom, wyciągnęłam z portfela banknot pięćdziesięciozłotowy i podałam go kierowcy, nie oczekując reszty. Grzecznie podziękował, a ja w biegu szukałam kluczy w torebce. Nie było to łatwe, ponieważ moje nogi chwiały się na wysokich, czerwonych szpilkach, a dodatkowo w mojej torebce znajdowało się, jak wtedy zdałam sobie sprawę, pełno nie przydatnych mi rzeczy. W końcu odnalazłam ich pęk, w którym oprócz kluczy do mieszkania, znajdowało się wiele innych, które nie wiedziałam do czego służyły. Złapałam za właściwy i już trochę wolniej weszłam schodami na drugie piętro, mijając przy tym starszą sąsiadkę. Kobieta zawsze stała na korytarzu i patrzyła w okna, bo jej wychodziły na podwórko, a te tutaj w stronę ulicy. Przeleciała mnie wzrokiem i zagadnęła.
— Dzień dobry, kochanie! — Jej wysoki, piskliwy głosik doszedł do moich uszu, zanim na dobre zdążyłam się zorientować, że ktoś tam stoi.
— A dzień dobry. — Przeszłam obok niej, nie zatrzymując się, ponieważ wiedziałam czym to może się skończyć
— Kochanieńka! Czyżbyś w końcu sobie życie ułożyła? — zapytała kobiecina, odwracając się w moją stronę.
— Nie mam czasu, przepraszam. — Dalej szłam do góry.
Dobrze, ale muszę ci powiedzieć, że przystojny z niego mężczyzna, chyba bogaty, co? — Usłyszałam, zamykając za sobą drzwi mieszkania.
— William?! Lilli? — krzyknęłam. Zaczęłam nerwowo rozglądać się po trzech pokojach. W mieszkaniu panowała cisza, a śladu po tym parszywym dupku i Lili nie było. — William idioto, oddawaj moje dziecko! — ryknęłam na całe gardło. Nagle usłyszałam cichutki śmiech. Jak opętana rzuciłam się w stronę pokoju córeczki. Nikogo tam nie było.
— Lili? — zawołałam, ale nikt mi się nie odezwał. Upadłam na kolana i zajrzałam pod łóżko. Dziękowałam wszystkim mocom tego świata, kiedy zobaczyłam tam roześmianą blondyneczkę. Dziewczynka wyszła i podbiegła do mnie, rzucając się mi na ręce.
— Lili, czemu mi nie odpowiedziałaś, kiedy cię wołałam? — zapytałam wzburzona, a ona przestała się śmiać. Popatrzyła na mnie tymi swoimi dużymi, niebieskimi oczkami i zaczęła się bawić moimi włosami, jak zawsze kiedy miałam ją na ręcach, a byłam zła.
— Wujek kazał mi się schować i nie wychodzić spod łóżka. — powiedziała, a ja przewróciłam oczami jednocześnie dziękując mu w duchu, za to, że dba o jej bezpieczeństwo. A może o moją nerwicę?
— A gdzie jest wujek? — spytałam już spokojniejsza.
Poszedł. Powiedział, że będziesz nie długo, więc miałam na ciebie czekać. — powiedziała i spuściła się z moim ramion. A ja znów cała w nerwach i strachu usiadłam na łóżku Lili i wyciągnęłam telefon z torebki. Wybrałam numer tego parszywego idioty, ale czego miałam się spodziewać jak nie poczty głosowej?
— William, jeśli za chwilę nie zobaczę twojego obrzydliwego dupska w moim domu to osobiście urwę ci jaja. Ile razy ci mówiłam, że nie potrzebuję twojej pomocy?! Po jaką cholerę mi pomagasz, skoro i tak z tego nic nie masz? — westchnęłam — Masz pół godziny. Jak nie to będę miała mega wkurwa, a ty wiesz jaka jestem podczas niego. — Rozłączyłam się i rzuciłam telefon na łóżko, po czym wzięłam poduszkę i krzyknęłam w nią zirytowana.
Nie czekając na jego odpowiedź, poszłam do kuchni i wyciągnęłam z lodówki resztki wczorajszego obiadu. Przełożyłam mięso do szklanej miseczki i włożyłam do mikrofalówki, a ziemniaki odsmażyłam na patelni.
  — Kochanie, musimy iść na zakupy. — Spojrzałam na dziewczynkę, która już przygotowała talerz i sztućce, i czekała aż podam jej jedzenie.
— Hura! — krzyknęła podekscytowana — A kupisz mi coś?
— Kupię. — Posłałam jej uśmiech, a ona odwdzięczyła się tym samym.
Odkąd poznałam Willa, na wszystko mi starczało, ale dodatkowe pieniądze mogłam przeznaczyć dla niej, żeby kupić jej coś z poza listy rzeczy potrzebnych. Była taka szczęśliwa, gdy dostawała nową sukieneczkę lub zabawkę.
Podałam jej jedzenie i usłyszałam otwierające drzwi. Wyszłam do przedpokoju i zobaczyłam Willa, który trzymał kilka reklamówek z zakupami.
— Gdzie żeś ty był?! — krzyknęłam, patrząc jak zdejmuje buty.
— W sklepie, nie widać? Znów miałaś pustą lodówkę, co ty dziecko godzisz? — odpowiedział, nie mniej zadowolony niż ja.
— Ja go nie głodzę, miałam iść właśnie na zakupy. — Zrobiłam naburmuszoną minę. — Powiedz mi, dlaczego zostawiłeś ją samą? Pięciolatka w domu bez opieki?!
— Ona sobie poradziła, a ty nadal nie umiesz sobie radzić w życiu! — Jego spojrzenie sugerowało, że mówi to, co myśli. — Ile razy chodziła głodno spać? Ile razy ją zostawiałaś na noc w domu, bo ty szłaś się pierdolić z jakimś fiutem? — Przeszedł obok mnie, kierując się do kuchni.
Ale ja ją zostawiałam wtedy, kiedy spała.
— Wujek, wujek! — Mała podleciała do niego. — Kupiłeś mi coś?  — zapytała słodkim głosikiem.
— Mógłbyś się nie wyrażać tak przy moim dziecku, kur…?! — Zatrzymałam się i spojrzałam na niego wrogo. — Nie będę się kłócić przy małej.  — warknęłam. Spojrzał na mnie roześmianym wzrokiem, czym jeszcze gorzej mnie wkurwiał. Pociągnęłam go za rękę do innego pokoju.
— Czy ty jesteś mądry?! O coś cię prosiłam?! Nie! Ty sam się wpierdalasz w moje życie! Nie chcę już twoich pieniędzy. Poradzę sobie bez nich. — Spojrzałam na niego nienawistnie. Założyłam ramiona na piersi i próbowałam się opanować, gdyż nie chciałam, aby Lili się bała. On zaczął się głośno śmiać, a ja myślałam, że mnie zaraz szlag trafi. — Wiedziałeś, że gdybym ustała w korku, ona zostałaby sama przez dobre kilka godzin. Nie mogłeś chociaż z nią posiedzieć, skoro już taki z ciebie tatuś, że zabrałeś ją z przedszkola?
— Posłuchaj — Podszedł do mnie i złapał obiema rękoma za ramię. — Nie bawię się w tatusia, tylko chcę ci pomóc, żebyś przestała się pieprzyć na prawo i lewo! — Jego oczy kipiały z wściekłości. — Jak nie zamkniesz tej buzi, to ja ci ją zamknę! — Chciałam się kawałek odsunąć, ale jego uścisk sprawiał, że byłam przytwierdzona do miejsca, w którym stałam — I ostrzegam cię, że nie możesz mi mówić, co i jak mam robić, bo ja mam swój rozum, którego tobie ewidentnie brakuje. — Puścił mnie i podszedł do okna. Wydawało mi się, że nad czymś myśli. — Z kim i gdzie się dziś spotkałaś?
— Jaki to ma związek z Lili? — warknęłam. — Nie twój zasrany interes. — Zaczynałam się go lekko bać, ale nie dawałam tego po sobie poznać. Patrzyłam się na niego w napięciu.
— Powiedziałem ci, żebyś mnie nie denerwowała! — Odwrócił się gwałtownie w moją stronę z taką agresją, jakiej się po nim nie spodziewałam — Pytam, z kim się dziś pieprzyłaś, suko! — Popatrzyłam na niego jakby mi dał policzek.
— Wypierdalaj z mojego domu sukinsynu. Nie będziesz na mnie, kurwa, darł mordy, idioto. Nie dam się poniżać złamanemu kutasowi. Nie będziesz mnie zastraszał!  — krzyczałam, aż wszystko się we mnie zagotowało. Miałam ochotę podejść i mu dojebać, ale jednak się go bałam, dlatego stałam z zaciśniętymi pięściami zabijając go wzrokiem.
— Albo mi powiesz, albo sam się dowiem — Podszedł do mnie szybkim krokiem i mocno chwycił za nadgarstki, tak, że aż krzyknęłam z bólu. — I wtedy będzie to miało o wiele większe konsekwencje. — Popatrzył na mnie, jak na nic nie wartą istotę i puścił moje dłonie, jakby zdał sobie sprawę, że robi mi krzywdę. — Mów!
— Ty jesteś chory! — krzyknęłam przerażona, a serce w mojej klatce obijało się o żebra — Tylko zrób coś Lili, a zabiję cię. — Popatrzyłam na niego jak na mordercę i zaczęłam się cofać do ściany, aż się z nią spotkałam. — Mówisz, że chcesz mi pomóc, a mnie zastraszasz?! To się nazywa kurwa pomoc? To ja za nią podziękuję! — Wpatrywałam się w jego wściekłą twarz, bojąc się, że zaraz mnie uderzy. Ufałam mu, ale nie wiedziałam, co może zrobić podczas gniewu.
— Jeżeli tak masz zamiar ze mną rozmawiać… — Cały gniew z jego głosu w momencie wyparował. — To poradzę sobie sam. — Wyszedł z pokoju i zaczął ubierać buty. — Ale jak już powiedziałem, zmuszasz mnie do tego, żeby to miało większe konsekwencje. — Uklęknął, aby zawiązać sznurowadła. — Nie oskarżaj mnie o coś, czego nigdy bym nie zrobić. Już ci kiedyś powiedziałem, że cię nie skrzywdzę, a tym bardziej nie skrzywdzę Lili. — Wstał i ściągnął kurtkę z wieszaka. Spojrzał na mnie poważnie. — Ja teraz wychodzę, wrócę tu jutro, jak już ci przejdzie, a ty spróbuj się przez ten czas z nikim nie pieprzyć! — Znów uniósł głos, po czym wyszedł, trzaskając za sobą drzwiami.
Szybko złapałam klucze i zamknęłam je na wszystkie możliwe zamki. Osunęłam się po ścianie, a w łzach wydałam całą swoją frustrację, gniew i przerażenie. Przybiegła do mnie Lili i spojrzała na mnie zmartwiona. Rzuciła mi się w ramiona i zaczęła całować mnie po policzkach.
— Nie płacz mamusiu. — mówiła smutnym głosikiem, a ja wtuliłam się w jedyny sens mojego życia.


--------------
Notka*
Tak więc po ciężkich dwóch godzinach kłótni sporów na temat: “Czemu tak, a nie inaczej?”  powstał drugi rozdział naszego opowiadania. Myślę, że jest co czytać, a historia wnosi pewien bardzo ważny element, niewidzialny na pierwszy rzut oka.
Bardzo prosimy o komentarze, jest to dla nas ważne <3
No to by było na tyle, miłej lektury i do następnego! :)
Patyy

13 komentarzy:

  1. Ach, nareszcie nowy rozdział!
    Powiem Wam, że dałyście czadu. Aż mi dech zaparło, kiedy Lili się nie odzywała. Myślałam, że Will ją gdzieś zabrał, porwał...
    Mam co do niego mieszane uczucia. Powiedział, że ich nie skrzywdzi. Ok, niby spoko. Ale ten wybuch złości... Też bym się go wystraszyła!
    Poza tym dlaczego on tak bardzo chce im pomóc? Ze względu na małą? Nie mam pojęcia, co kieruje tym facetem. Mam nadzieję, że szybko mi to rozjaśnicie! :D
    Jak dla mnie rozdział jest bardzo udany. Czekam na więcej, bo znowu niedosyt! Buziaki, i nie kłóćcie się o to, wyszło świetnie! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahhaha, tak:D
    Nie możemy ci powiedzieć, dlaczego on jej pomaga, może jest dobrym duszkim?
    Nie możemy ci powiedzieć, dlaczeg się tak wścieka :d
    O to w tym chodzi, żebyś się zastanawiała ;p

    Kolejny rozdział będzie jak... Jak się zgramy, bo mamy problem z tym xd

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytam wasze opowiadanie na Opowi, a tutaj zostawiam tylko ślad po sobie, jak prosiła patyy :) Karola

    OdpowiedzUsuń
  4. Dwie literówki: "spuściła się z moim ramion" i "głodzisz" zamiast godzisz! ;)

    Wiecie, że wasz styl przypomina mi trochę Bukowskiego? A to wieeeelki komplement!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. DZIękujęmy, ale szczerze mówiąc, wstyd się przyznać, ale nie wiem o kim piszesz. Znaczy jakieś nazwisko kojarzę, ale książki czy coś to niet.

      Do tego, cieszę się bardzo, że ci się podoba, aczkowiek jak widzisz, za dużo czytelników nie mamy. :)

      Usuń
  5. Ufff, w końcu znalazłam czas żeby przeczytać, no cóż... powiem szczerze, że rozdział nie przypadł mi do gustu. Po prostu, m.in. jest w nim za dużo wulgaryzmów, wiem, że one się pojawiają w książkach/opowiadaniach, ja osobiście to nawet preferuję, ale tutaj jest tego za dużo.
    + w niektórych momentach nie było do końca wyjaśnione kilka spraw, np. tu: " Poszedł. Powiedział, że będziesz nie długo, więc miałam na ciebie czekać. — powiedziała i spuściła się z moim ramion. A ja znów cała w nerwach i strachu usiadłam na łóżku Lili i wyciągnęłam telefon z torebki. Wybrałam numer tego parszywego idioty...", chodzi mi o to, że nie wiadomo co się stało z córką, powtórzyło się, to także później, ale już nie będę wklejać.
    No i nie podoba mi się zachowanie jej matki, jest nieodpowiedzialna (tymi bluzgami i krzykami, w realnym świecie już dawno zawitała by opieka społeczna/policja żeby sprawdzić sytuację) ,itd.
    Ogólnie rozdział prezentuje się ok, ale podoba mi się mniej niż poprzedni.
    Pracujcie dalej.
    Ps. Jeśli macie problem ze zgraniem się co do pisania, to możecie np. ustalić, że raz rozdział pisze jedna a raz druga, albo podzielić się po kilka. Tak tylko podpowiadam, tak zrobiła moja kumpela z koleżanką. c:

    Pozdrawiam, KatieKate

    http://jestesmydziecmiziemi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy Katie za szczerą opinie :D Weźmiemy do serca twoje poprawki i postaramy się naprawić. Patrycji chodziło o to z tym zgraniem, że ją chciałam myśli kursywą a ona nie, lecz takto to nam ładnie idzie. Jeszcze raz dziękujemy za opinie i ja chciałam przeprosić, że mnie trochę u ciebie nie było, ale mam ferie i tak nie za bardzo, żeby w gości czytać, ale niedługo się kończą i będę wszystko nadrabiać :*

      Usuń
    2. Ym, nie Kaśka, dokładnie o to mi chodziło z tym zgraniem, że nie mamy czasu napisać razem rozdziału, a nie o czcionkę. :)
      Ale nie, nie jestem za tym, aby raz jedna, raz druha pisałą rozdział, bo to jest bez sensu. My musimy się konsultować i lepiej jest zrobić to w ten sposob, że rzadziej dodawać ale razem.
      I jeżeli chodzi o wulgaryzmy, to fakt, ż jest ich sporto, ale w normalnym życiu, biorąc pod uwagę nerwy w jakich znalazła się kobieta, to moim zdaniem, jest ich jeszcze za mało.
      Ponadto, nie wiem, jak działa opieka spoleczna i policja w twoim mieście, ale ja, mając przykład z życia moich sąsiadów, gdzie były ciągłe awantury pijackie, libacje i małe dziecko, nie... nikt nie reagował. Nikt a nikt, więc nie sądzę, że jednorazowa sytuacja jest w stanie sprowadzić policję i tym podobne rzeczy na głowę.

      Usuń
  6. Jestem pod wielkim wrażeniem !
    Pierwszy raz spotykam się z blogiem o takich treściach, bardzo mi się podoba, będę często tu zaglądać ;)
    Obserwuję jako Stella, bo myślę, że warto!
    Zapraszam do mnie może ci się spodoba i również zaobserwujesz http://www.emptyy-promises.blogspot.com/ ;)
    Pozdrawiam Stella ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pomysł dobry, gorsze wykonanie. Życzę powodzenia ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. I co, nie ma ciągu dalszego? Kłótnia czy wena siadła? ;>

    KULTURA & FETYSZE BLOG (KLIK!)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie to nie kłutnia tylko Patrycja wyjechała za granicę do pracy i pracuje 7 dni w tygodniu a jej czas wolny polega na spaniu, wiec nie ma kiedy pisać :(

      Usuń